Dzisiaj wyjeżdżamy na dwa tygodnie do domu. Te święta spędzamy jeszcze w domu. Także Sylwestra mamy do swojej dyzpozycji... czy wrócimy? Oto jest pytanie!
:)
:)
W niedzielny wieczór nasze piętro zaszczycili swoją obecnością wszyscy mieszkańcy klasztoru, by "w pełnym składzie" spotkać się przy wigilijnym stole, zanim my, a także niektórzy z ojców, rozjadą się w różne strony. W braterskiej atmosferze ten czas upłynął nam na modlitwie, składaniu życzeń, i wspólnym kolędowaniu przy symbolicznym poczęstunku. Dziękujęmy raz jeszcze za to spotkanie i za wszystkie życzenia, które otrzymaliśmy.
Poszukiwania zdjęć z tego wydarzenia TRWAJĄ :)
Wdzięczni jesteśmy także za życzenia świąteczne, które drogą pocztową otrzymaliśmy od postulatów prowincji krakowskiej oraz poznańskiej. Pozdrawiamy!
Grudzień, adwent - czas przygotowań - przede wszystkim tych wewnętrznych, ale także tych zewnętrznych. Ostatnie dni płyną nam wśród sprzątania, dekorowania choinek (jest ich tu trochę....), a także na czynnym udziale w tworzeniu i budowie monumentalnego dzieła, prawdziwego pomnika franciszkańskiej tradycji - jedynej w swoim rodzaju, innowacyjnej, oryginalej, zadziwiającej, jednym słowem WSPANIAŁEJ kłodzkiej szopki bożonarodzeniowej ;)
Z przyozdobionych choinek na uwagę zasługuje przede wszystkim choinka-gigant, którą zawdzięczamy naszej dobrodziejce (Bóg zapłać!!). Jedynie refektarz był w stanie ją pomieścić, a naszą słodką tajemnicą zostanie, w jaki sposób udało nam się ją tam wcisnąć. Niemniej jednak, ryzkując życie i zdrowie, pięknie ją ubraliśmy, od samego szczytu po dolne, szeroko rozkładające się partie. Zachwytom nie było końca!
Więcej zdjęć z naszymi klasztornymi choinkami (wszystkie ubierali, rzecz jasna, bracia postulanci!) można obejrzeć tutaj.
Natomiast budowa szopki przebiegała w/g pomysłu, projektu, a także pod ścisłym kierownictwem Wielkiego Budowniczego, czyli oczywiście naszego ojca Magistra. Tym razem główną inspiracją do szopki były sprezentowane przez ojca Gwardiana wspaniałe palmy. To one podsunęły Magistrowi pomysł stworzenia groty, tak podobnej do wielu grot, jakie można spotkać dookoła Betlejem. Budowa trwała kilka dni, przy nieocenionej pomocy parafian, którzy już od lat wkładają nieoceniony wysiłek w to dzieło. Przeczytać o tym, dlaczego taka, a nie inna szopka, a także obejrzeć więcej zdjęć, można tutaj.
Natomiast więcej zdjęć proponujemy obejrzeć w naszej galerii ;)Ten weekend upłynął pod znakiem prezentów i przebieranek. Chcąc nie chcąc, założyliśmy Tymczasową Agencję Wynajmu św. Mikołajów. To tu, to tam, dawaliśmy trochę prezentów i trochę radości.
PIĄTEK - SZKOŁA PODSTAWOWA W SZALEJEWIE DOLNYM
W tej maleńkiej, wiejskiej szkółce klasy mają czasem po zaledwie 4-5 dzieci, i lekcje poszczególnych klas bywają łączone. W tak kameralnym gronie tamtejszym nauczycielkom udało się stworzyć niesamowitą atmosferę - św. Mikołaj był więc zachywycony i lekką ręką rozdawał dzieciakom masę prezentów. A potem maluchy z prawdziwym teatralnym kunsztem odegrały krótkie przedstawienie. Obdarowana została także pani dyrektor - musiała jednak wcześniej dać popis tańca, by "zasłużyć sobie" na prezent ;)
RÓWNIEŻ PIĄTEK - PRZEDSZKOLE W BOSZKOWIE
Niemniej serdecznie, acz z pewnymi obawami, przyjęto nas w przedszkolu. Właściwie, to skąd tamtejsza dyrekcja ma wiedzieć, czego się spodziewać po takim postulancie i kto to w ogóle jest? Obawy szybko jednak ustąpiły, gdyż w gronie uroczych maluchów nawet najtwardszy zdzir mięknie, a co dopiero tacy wrażliwi chłopcy jak my. Święty Mikołaj znowuż nie żałował prezentów, dzieci wdzięcznie mówiły wierszyki, śpiewały piosenki i oczywiście pozowały do zdjęć. Nie zabrakło wzruszeń po obu stronach ;)
SOBOTA - RORATY
Św. Mikołaj ciężko pracuje i wstaje bardzo wcześnie, więc nie było dla niego problem wstać także na roraty w naszej parafii. Spotkał tam bardzo grzeczne dzieci i trochę mniej grzecznego o. Jeremiasza, który zwyzywał go od dziadów. Jednak jego święty za karę przepytał, a dzieciom rozdał po cukierku, i odleciał do....
....SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 7 W KŁODZKU
W szkole św. Mikołaj w cudowny, sobie tylko znany sposób, rozdwoił się i w ten sposób odwiedził niektóre klasy - tzn. te, które były na tyle grzeczne, by przyjść do szkoły w sobotę odrabiać późniejszy wolny dzień. Mieliśmy tam do czynienia z dziećmi od drugiej klasy podstawówki do drugiej gimnazjum. Zasada "dzieci im starszy tym głupsze" sprawdziła się doskonale - trzeba jednak zauważyć, że głupsze nie znaczy mniej kochane ;) Obdarowane zostały wszystkie, które tego chciały, a myśmy pojęli, dlaczego o. Jeremiasz i o. Rufin wyglądają rano tak smutno, gdy muszą iść do szkoły.
SOBOTA - DOM MAŁEGO DZIECKA
Popołudniu odwiedziliśmy Dom Małego Dziecka prowadzony przez siostry służebniczki. Trochę niepewni tego, co nas tam czeka i jak uda się dotrzeć do tych dzieciaków. Szybko okazało się jednak, że siostry stworzyły w tym domu niesamowitą atmosferę i Karol w roli św. Mikołaja bez problemów nawiązywał serdeczny kontakt nawet z tymi najmniejszymi (rocznymi!) krasnalami - najprawdziwszymi krasnalami! ;) Tam także dzieci przygotowały piękny spektakl dla św. Mikołaja, a potem szczęśliwe odbierały swoje paczki. Wyszliśmy stamtąd będąc pod głębokim wrażeniem pracy, które wkładają w ten Dom siostry, jak i wszystkie pracujące tam osoby. Poza tym serdecznie dziękujemy siostrom za użyczenie brody, która służyła nam przez ten cały pracowity łykend. Pozdrawiamy!
SOBOTA - MINISTRANCI
Wieczorem "wynajęli" nas ministranci, a raczej lektorzy, którzy ministrantom przygotywali mikołajki. Trzeba uczciwie przyznać, że nie życzymy nikomu takiego św. Mikołaja, jaki tam się pokazał - tzn. tak złośliwego, męczącego, niestosownego i źle wychowanego. O tym co tam mówił i robił, jak i o tańczeniu kankana z mariankami - aż wstyd przyznać. Niemniej jednak pozdrawiamy wszystkich, gratulujemy świetnego show i dziękujemy za zaproszenie.
NIEDZIELA
Kulminacją mikołajkowego łykendu były przygotowywane od miesięcy, rodzone wśród bólów i kłótni, wymyślane podczas bezsennych nocy i ćwiczone do upadłego, klasztorne mikołajki. O tym, co się tam działo, również nie bardzo wypada opowiadać - chyba wystarczająco przemówią zdjęcia ;) Trzeba jednak przyznać, że Mikołaj pamiętał o wszystkich, i wszyscy mogli czuć się usatysfakcjonowani... a najbardziej oczywiście twórcy i wykonawcy - czyli nasze skromne osoby ;)
Po tych wszystkich doświadczeniach musimy przyznać, że św. Mikołaj ma naprawdę ciężką pracę, i nie trudno się dziwić, że dzięki temu został świętym. Choć oczywiście - warto było!
Za nami wielka podróż, podróż do dalekich miejsc i podróż pełna przygód.
Około południa, w czwartek 27 listopada, wyjechaliśmy z Kłodzka, zapakowawszy się wraz z Magistrem w jedną z naszych szarych, pięknych Skód. Zmierzaliśmy w stronę legendarnych Borek Wielkich, gdzie od już 100 lat istnieje wielki, franciszkański klasztor, a w nim, oprócz ojców i braci zakonnych, mieszkają nowicjusze wraz ze swoim nie mniej legendarnym magistrem. Miało się tam odbyć, za zamkniętymi drzwiami, tajne spotkanie wszystkich magistrów naszej prowincji, a więc o. Fabiana - magistra klerykatu, o. Wita - wicemagistra klerykatu, o. Zdzisława - magistra nowicjatu, oraz naszego skromnego, postulanckiego Magistra - o. Jonasza. W czasie tych bardzo ważnych obrad myśmy spędzili radosne chwile z braćmi nowicjuszami i w miarę naszych skromnych możliwości wspieraliśmy ich w tym trudnym dla nich czasie nowicjatu ;)
Następnego dnia wzięliśmy udział w uroczystej Mszy Św. z okazji wspomnienia św. Zdzisławy - patronki Magistra Nowicjatu, zaśpiewaliśmy mu z nowicjuszami "Nie boję się, gdy ciemno jest" i odjechaliśmy, zapewniszy się wcześniej o wzajemnej modlitwie.
Teraz udaliśmy się do Opola, odwiedzić dziadków Jurka. Stamtąd, po sutym obiedzie i symbolicznej lampce wina (kierowca nie pił!), odjechaliśmy na naszą ukochaną Górę Św. Anny, by wziąć udział w Adwentowych Dniach Skupienia - tzw. ADSach.
Wcześniej jednak zawitaliśmy do góroanieńskiego klasztoru - niewątpliwie znajduje się tam jedna z piękniejszych salek rekreacyjnych z tych, które dotyczasz widzieliśmy!
W Domu Pielgrzyma, gdzie odbywałą się rekolekcje, szybko zorientowaliśmy się, że my raczej nie tyle będziemy się skupiać, a pomagać w tym "skupieniu" utrzymać się innym. Dla wielu uczestników nie było to zbyt proste, szczególnie nocą. Co ciekawe - im było później, tym bardziej skupienie ustępowało miejsca hałasom, wygłupom i utrudnianiu nam pracy, a spoczynku innym...
W czasie ADSów nasz Magister wygłosił konferencję piekną, o życiu, a także dzielił się swoją życiową mądrością z uczestnikami podczas tzw. "Skrzynki pytań" - kto nie słuchał, ten trąba. Jak sam potem przyznał, udział jego w tych rekolekcjach był owocny, co było widać po ilości zaproszeń na "naszej-klasie" od osób, o których nie miał pojęcia, kim są.
Więcej o tym, co działo się w tych dniach na Górze Św. Anny, a także bogatą galerię zdjęć (także Z NAMI!!) można zobaczyć tutaj.
W niedzielę, zmaltretowani przez dzieci i nocne dyżury,po zakończeniu ADSów, udaliśmy się do słynnej Wielowsi, rodzinnej miejscowości Karola, a także prawdziwego zagłębia powołań kapłańskich i zakonnych, by uczcić tam urodziny Mamy Karola. Dla Jurka była to także okazja do zwiedzenia Wielowsi, co było dla niego naprawdę niezwykłym przeżyciem.
Około godziny 18 wyruszyliśmy w drogę powrotna. Po drodze złożyliśmy także krótką wizytę w Nysie, gdzie mieliśmy po raz kolejny spotkać się z Wizytatorem Generalnym, o. Azariaszem Hessem.
I tak zakończył się dla nas ten piekny, pełen wrażeń łykend. Z natłoku myśli i wniosków, które się ciągle po nim jeszcze nasuwają, wybija się jeden - WIĘCEJ TAKICH ŁYKENDÓW!
W dniach 7-11 listopada gościliśmy w naszym domu katechetycznym, tzw. "Dunsie", uczestników Franciszkańskich Dni Skupienia dla młodzieży męskiej, czyli w skrócie - FDSy. Tym razem organizowali je i prowadzili dwaj nasi klerycy - Natanael i Aleksy.
Na tyle, na ile pozwalał nam czas i nasze obowiązki, dołączaliśmy do tej wesołej, ponad dwudziesto-osobowej gromadki. Mieliśmy na przykład okazję wspólnie udać się na Górkę Maryi czy na górsko-asfaltową wycieczkęz Dusznik do Zieleńca. W rozmowach z chłopakami, jak i swoim zachowaniem i postawą, próbowaliśmy wykazać im, że życie w klasztorze jest naprawdę fajne, i że droga powołania zakonnego to piękna droga. Czy nam się to udało - czas pokaże.
Dziękujemy zarówno klerykom, jak i uczestnikom, za wspólnie przeżyty czas, i pozdrawiamy serdecznie!
Obszerniejszą relację, jak i więcej zdjęć, można zobaczyć tutaj
W to niedzielne popołudnie nasz Gwardian, o. Nikodem, postanowił sprawić nam niespodziankę, i zabrał nas do Nysy - a ściślej - do Złotogłowic, gdzie odbywał się odpust św. Huberta, z udziałem koniarzy i ich przepięknych zwierząt.
Na miejscu odbyła się Msza Święta, z udziałem zarówno ludzi, jak i koni, po niej zaś tradycyjna gonitwa za lisem. Nie zabrakło także wyśmienitej grochówki z kuchni polowej, a także innych przysmaków.
Dla ojca Gwardiana była to także okazja do spotkania się z dawnymi, wieloletnimi parafianami, a dla nas - dobry przykład tego, jak głęboka potrafić być pamięć i wdzięczność ludzi wobec zasłużonych duszpasterzy.
Mieliśmy także okazję nawiedzić kościół przy klasztorze sióstr Służebnic Ducha Świętego od Wieczystej Adoracji w Nysie.
Jeszcze raz serdecznie dziękujęmy o. Gwardianowi za tak miłą wycieczkę!
Nie poddając się niepewnej pogodzie, w czwartkowy poranek ruszyliśmy wraz z naszym Magistrem do pięknego, górskiego Zieleńca, by pomóc mieszkającemu tam o. Karolowi. Na miejscu, oprócz uśmiechu o. Karola, przywitał nas pierwszy śnieg tej... jesieni?
Po kilku godzinach intensywnej pracy, nasz gospodarz ugościł nas grillem - bo kto powiedział, że nie można grillować na śniegu?
Mieliśmy także okazję zwiedzić przepiękny, zieleniecki kościół.
Wojtek zza okieneczka.
Nasz klient nasz pan!
Ten piękny pies, imieniem Atos, bardzo nam pomagał!
Wieczorem, 3 października, w wigilę dnia św. Franciszka, jak co roku w naszym kościele, odbyło się nabożeństwo Transitus, ku czci śmierci naszego Ojca. Nabożeństwo przygotował o. Jonasz, z udziałem młodzieży, ministrantów oraz naszą skromną pomocą.
Zdjęcia z Transitus można obejrzeć tutaj.
Z wielką radością i dumą złożyliśmy dzisiaj imieninowe życzenia naszej najwspanialszej, najzdolniejszej i najpiękniejszej kucharce, p. Teresie. Korzystając z przygotowań do wieczornego nabożeństwa Transitus, udaliśmy się do niej w strojach oficjalnych.
Jak już można było się zorientować, życie postulanta nie polega tylko na jedzeniu, spaniu, modleniu się i piciu kawy. W duchu średniowiecznego „Ora et labora” trudzimy się sporadycznie taką czy inną pracą. I tak, czas upływa nam pośród takich czynności, jak zmywanie naczyń, nakrywanie do stołu, sprzątanie korytarzy, łazienek, swoich pokoi, kaplicy, pielęgnowanie klasztornych roślinek doniczkowych (ukłony dla Wojtka!) – a gdy poziom frustracji niebezpiecznie wzrasta, zawsze można pójść do piwnicy się narąbać. Trzeba tylko uważać, by nie zrobić sobie krzywdy siekierą. I można by tu wiele, wiele innych prac, jednak na ich opisanie nie starczyłoby ani miejsca, ani cierpliwości czytelnika.
W związku z nastaniem drugiego od naszego przybycia słonecznego dnia w Kłodzku (kto wie, być może ostatniego tego roku!), zgodnie z rozkazem Magistra, chwilowo zaprzestaliśmy formacji duchowej, by zająć się formowaniem żywopłotu, trawnika itp.
Mieliśmy także okazję nazrywać na własne potrzeby klasztornych winogron. Winogrona są bardzo smaczne i bardzo…. no… po prostu musimy teraz więcej wietrzyć :)
To jeden z najradośniejszych dni w roku dla naszego Magistra, jak i dla wszystkich postulantów. Tego dnia drzwi do jego skromnego gabinetu nie zamykają się, telefony dzwonią bez ustanku, a zewsząd spływają życzenia i gratulacje. A wszystko to z okazji imienin naszego nieocenionego magistra, o. Jonasza. Niestety nie bardzo udało nam się dotrzeć do informacji, jakimi prezentami uczczono ten prześwietny dzień. Jedyny prezent, o którym wiemy, że na pewno został wręczony, to ksiązka-poradnik, pt. „Jak wychować geniusza przez zabawę”. Wierzymy, że nasz magister wielokrotnie w swojej pracy będzie podpierał się tą pozycją. Będziemy geniuszami!
Od dziś już oficjalnie jesteśmy przyjęci do Postulatu Zakonu Braci Mniejszych Prowincji św. Jadwigi. W czasie krótkiego nabożeństwa aktu przyjęcia dokonał sam minister prowincjalny, o. Wacław Chomik. Teraz przepełnia nas duma, i radość, i składamy sobie nawzajem gratulację. Jesteśmy postulantami, i w dodatku mamy na to papiery!
Wyciszającą atmosferę skupienia nieco przerwała mała wycieczka do Wambierzyc, gdzie postanowili nas zabrać nasz Magister oraz ojciec rekolekcjonista w środę (17.09).
1. Karol Paweł Jan Lika z Wielowsi, ur. 1989, waga 68 kg
2. Wojciech Tomasz Franciszek Ziegler z Prudnika, ur. 1988, waga 60 kg
3. Jerzy ZdzisławJacek Dudek z Pasikurowic, ur. 1988, waga 70 kg
Po zapoznaniu się z najważniejszymi miejscami swojego piętra w budynku, jak i z podstawowymi zasadami życia klasztornego (dotyczących np. włączania wentylatora podczas ciszy nocnej), udali się oni na uroczystą Mszę Św. z okazji imienin gwardiana – o. Nikodema, a następnie na niemniej uroczystą kolację.
Postulanci po zakończonym zwiedzaniu najważniejszego miejsca w klasztorze (zaraz po kaplicy, rzecz jasna!), czyli refektarza. Od lewej: Jurek, Wojtek, Karol.