piątek, 12 grudnia 2008

...że św. Mikołaj dobry jest!


Ten weekend upłynął pod znakiem prezentów i przebieranek. Chcąc nie chcąc, założyliśmy Tymczasową Agencję Wynajmu św. Mikołajów. To tu, to tam, dawaliśmy trochę prezentów i trochę radości. 

PIĄTEK - SZKOŁA PODSTAWOWA W SZALEJEWIE DOLNYM

W tej maleńkiej, wiejskiej szkółce klasy mają czasem po zaledwie 4-5 dzieci, i lekcje poszczególnych klas bywają łączone. W tak kameralnym gronie tamtejszym nauczycielkom udało się stworzyć niesamowitą atmosferę - św. Mikołaj był więc zachywycony i lekką ręką rozdawał dzieciakom masę prezentów. A potem maluchy z prawdziwym teatralnym kunsztem odegrały krótkie przedstawienie. Obdarowana została także pani dyrektor - musiała jednak wcześniej dać popis tańca, by "zasłużyć sobie" na prezent ;)

RÓWNIEŻ PIĄTEK - PRZEDSZKOLE W BOSZKOWIE

Niemniej serdecznie, acz z pewnymi obawami, przyjęto nas w przedszkolu. Właściwie, to skąd tamtejsza dyrekcja ma wiedzieć, czego się spodziewać po takim postulancie i kto to w ogóle jest? Obawy szybko jednak ustąpiły, gdyż w gronie uroczych maluchów nawet najtwardszy zdzir mięknie, a co dopiero tacy wrażliwi chłopcy jak my. Święty Mikołaj znowuż nie żałował prezentów, dzieci wdzięcznie mówiły wierszyki, śpiewały piosenki i oczywiście pozowały do zdjęć. Nie zabrakło wzruszeń po obu stronach ;)

SOBOTA - RORATY 

Św. Mikołaj ciężko pracuje i wstaje bardzo wcześnie, więc nie było dla niego problem wstać także na roraty w naszej parafii. Spotkał tam bardzo grzeczne dzieci i trochę mniej grzecznego o. Jeremiasza, który zwyzywał go od dziadów. Jednak jego święty za karę przepytał, a dzieciom rozdał po cukierku, i odleciał do....

....SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 7 W KŁODZKU

W szkole św. Mikołaj w cudowny, sobie tylko znany sposób, rozdwoił się i w ten sposób odwiedził niektóre klasy - tzn. te, które były na tyle grzeczne, by przyjść do szkoły w sobotę odrabiać późniejszy wolny dzień. Mieliśmy tam do czynienia z dziećmi od drugiej klasy podstawówki do drugiej gimnazjum. Zasada "dzieci im starszy tym głupsze" sprawdziła się doskonale - trzeba jednak zauważyć, że głupsze nie znaczy mniej kochane ;) Obdarowane zostały wszystkie, które tego chciały, a myśmy pojęli, dlaczego o. Jeremiasz i o. Rufin wyglądają rano tak smutno, gdy muszą iść do szkoły.

SOBOTA - DOM MAŁEGO DZIECKA 

Popołudniu odwiedziliśmy Dom Małego Dziecka prowadzony przez siostry służebniczki. Trochę niepewni tego, co nas tam czeka i jak uda się dotrzeć do tych dzieciaków. Szybko okazało się jednak, że siostry stworzyły w tym domu niesamowitą atmosferę i Karol w roli św. Mikołaja bez problemów nawiązywał serdeczny kontakt nawet z tymi najmniejszymi (rocznymi!) krasnalami - najprawdziwszymi krasnalami! ;) Tam także dzieci przygotowały piękny spektakl dla św. Mikołaja, a potem szczęśliwe odbierały swoje paczki. Wyszliśmy stamtąd będąc pod głębokim wrażeniem pracy, które wkładają w ten Dom siostry, jak i wszystkie pracujące tam osoby. Poza tym serdecznie dziękujemy siostrom za użyczenie brody, która służyła nam przez ten cały pracowity łykend. Pozdrawiamy!

SOBOTA - MINISTRANCI

Wieczorem "wynajęli" nas ministranci, a raczej lektorzy, którzy ministrantom przygotywali mikołajki. Trzeba uczciwie przyznać, że nie życzymy nikomu takiego św. Mikołaja, jaki tam się pokazał - tzn. tak złośliwego, męczącego, niestosownego i źle wychowanego. O tym co tam mówił i robił, jak i o tańczeniu kankana z mariankami - aż wstyd przyznać. Niemniej jednak pozdrawiamy wszystkich, gratulujemy świetnego show i dziękujemy za zaproszenie.

NIEDZIELA

Kulminacją mikołajkowego łykendu były przygotowywane od miesięcy, rodzone wśród bólów i kłótni, wymyślane podczas bezsennych nocy i ćwiczone do upadłego, klasztorne mikołajki. O tym, co się tam działo, również nie bardzo wypada opowiadać - chyba wystarczająco przemówią zdjęcia ;) Trzeba jednak przyznać, że Mikołaj pamiętał o wszystkich, i wszyscy mogli czuć się usatysfakcjonowani... a najbardziej oczywiście twórcy i wykonawcy - czyli nasze skromne osoby ;)

Po tych wszystkich doświadczeniach musimy przyznać, że św. Mikołaj ma naprawdę ciężką pracę, i nie trudno się dziwić, że dzięki temu został świętym. Choć oczywiście - warto było!