sobota, 2 maja 2009

Wycieczka z Magistrem (!)


W nagrodę za dobrze wykonaną i cierpliwą pracę na Święcie Ulicy Daszyńskiego, magister wziął nas na wycieczkę. Wycieczka nie była daleka, ale intensywna i pełna wrażeń!

A towarzyszyło nam dwóch naszych lektorów - Andrzej i Grzesiek.

Najpierw pojechaliśmy do Kamieńca Ząbkowickiego, zobaczyć słynny, przeogromny i przepiękny zamek, jaki tam się znajduje. Najpierw obeszliśmy go dookoła w poszukiwaniu wejścia, później, po kolejnych nieudanych próbach, zwiedziliśmy znajdujący się w pobliżu dawny protestancki kościółek, gdzie znajdowała się wystawa zdjęć oraz bardzo sympatyczna pani, która poinformowała nas, że zamek można zwiedzać od godziny 11. Wróciliśmy więc do zamku i tym razem już bez problemu, zakupiwszy wcześniej bilety, w towarzystwie pani przewodniczki mieliśmy możliwość dość dokładnego obejrzenia zamczyska... a raczej tego, co z niego zostało, gdyż na skutek licznych aktów wandalizmu, nikłego zainteresowania ze strony władz, braku funduszy na remont oraz skomplikowanej sytuacji prawnej, zamek sukcesywnie niszczeje i bardzo wiele stracił ze swojej pierwotnej świetności.

Mimo propozycji składanych przez Magistra, dotyczących zostawienia postulantów w zamku na kilka miesięcy, w celu odremontowania go, w niezmienionym składzie ruszyliśmy dalej. Następnym celem był Złoty Stok i znajdująca się w nim kopalnia złota.

Kopalnia, jak kopalnia - kto widział chociażby jedną kopalnię, tego już inne specjalnie nie zaskoczą. Niemniej jednak, zwiedzanie jej było o tyle atrakcyjne, że urozmaicone ciekawostkami zarówno z życia dawnych górników, jak i tych dotyczących współczesnych turystów, a także zupełnie innymi, niekoniecznie związanymi z kopalnią, ale umilającymi ten czas. Dla nas jednak najciekawsze było to, że poznaliśmy... potencjalną synową ojca Magistra! Życie potrafi zaskakiwać. Pragniemy też najserdeczniej pozdrowić nasza panią przewodniczkę!!!

Ze Złotego Stoku niedaleko było do Lądka Zdroju, więc szybko pożegnawszy przewodniczkę i kopalnię, udaliśmy się odwiedzić przebywającego w sanatorium w Lądku brata Brunona. Brat bardzo ucieszył się z naszej wizyty. Wypiliśmy wspólną kawę, a brat pokazał nam pijalnię wody. Ta woda ponoć jest bardzo zdrowa... choć śmierdzi.

W Lądku zakończyliśmy zwiedzanie i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć.